środa, 13 sierpnia 2014

dwa.


W moim świecie jesteś ze mną nawet gdy mamy kryzys.
Bo pamiętasz tak jak ja, że to jest kwestią decyzji.
 
- Czekałem – odezwał się, gdy ona przeszukiwała torebkę pragnąc znaleźć klucze. Podskoczyła lekko słysząc jego głos i uniosła głowę. Napotkała pełne żalu i smutku oczy, a na jej twarzy pojawiła się nutka zmieszania. 
-Musiałam zostać dłużej na uczelni. 
-Mogłaś mnie uprzedzić, czekałem tutaj jak kretyn. 
-Chociaż raz miałeś okazję poczuć się tak jak ja czekając na ciebie. – rzuciła otwierając drzwi. 
-Wiesz co, ja już się w tym wszystkim gubię. 
Chwycił torbę i zbiegł po schodach. Wychodząc z bloku poczuł zimne powietrze, nałożył więc na głowę kaptur bluzy i ruszył chodnikiem ku parkingowi. Zatrzymał się na moment i spojrzał na jej okno, mając nadzieję, że będzie tam stała. Po raz kolejny się zawiódł. Ruszył dalej, wsiadł do samochodu i z piskiem opon wyjechał z parkingu.  
W tym samym czasie ona zrzuciła z siebie ubrania i zanurzyła się w wannie pełnej piany. Pogrążyła się we własnych myślach, woda zdążyła wystygnąć, mała wskazówka zegara już dawno przesunęła się na jedenastkę. Chwyciła biały ręcznik, którym szczelnie się owinęła. Jej wzrok przykuła mała buteleczka perfum stojąca na jednej z półek. Jego perfumy, jej ulubione. Psiknęła na nadgarstek, a po całym pomieszczeniu rozniósł się ich zapach. Wyszła z łazienki, zostawiając mokre ślady stóp na podłodze. Odnalazła w torbie telefon i wystukała krótką wiadomość.

„Potrzebuję Cię Michał” 

Napisała, bo przecież go kochała. 

Wjeżdżając w bramę własnego podwórka poczuł wibracje komórki. Zatrzymał samochód i odczytał smsa. Telefon odrzucił na siedzenie i zmierzwił dłonią włosy. Zauważył jak w jednym z okien jego domu zapala się światło, szybko wrzucił wsteczny i wyjechał z podjazdu. Po piętnastu minutach stał pod jej blokiem. 

Wrócił, bo przecież ją kochał.  

Zapukał do drzwi z numerem trzynaście, tym razem będąc pewnym, że ujrzy w nich ją. Stał bez ruchu w progu, wpatrując się w jej oczy. Chwyciła jego dłoń i pociągnęła do środka. 
-Wiesz Michał, ja też się już gubię. 
I złożyła delikatny pocałunek na jego spierzchniętych wargach. 
-Gubimy się razem. Ale damy radę, prawda? 
Wyszeptał, gładząc dłonią jej policzek. 
-Damy. 

Wierzyli, bo przecież się kochali. 

Obudziła się rano wtulona w jego bok. Poczuła niesamowite ciepło bijące z jego klatki piersiowej i jeszcze mocniej przyległa do siatkarza. Poruszył się niespokojnie, ale po chwili objął ją ramieniem.  
Lubiła takie poranki. Lubiła budzić się koło niego, lubiła być blisko niego. Takie poranki dawały jej dużo do myślenia. Właśnie wtedy zdawała sobie sprawę z tego, jak cholerną jest szczęściarą. Jak cudownie jest się budzić przy mężczyźnie marzeń, bo takim mężczyzną niewątpliwie był Michał.  
Poczuła delikatne muśnięcie jego ust. Podniosła głowę i lekko rozchyliła oczy. 
-Dzień dobry. – mruknęła prosto w jego wargi. 
-Dzień dobry Słońce. – odpowiedział jej tym samym, zakładając kosmyk brąz włosów za ucho. 
Po dłuższej chwili wpatrywania się w siebie leniwie podnieśli się z łóżka. Mańka podążyła do łazienki, a Michał skierował się do kuchni z zamiarem zaparzenia porannej kawy. Usiadł na krześle, bawiąc się kluczykami samochodu. Nurtowało go jedno pytanie, które już wczoraj chciał zadać Marii. Nie dawało mu spokoju, ale wczorajszy wieczór był zbyt inny od reszty, aby niepotrzebnie jeszcze bardziej wypełnił on smutkiem mieszkanie dziewczyny.  
Weszła uśmiechnięta do małej kuchni i upiła łyk kawy z jego kubka.  
-Mam ochotę na mega duży omlet ze szpinakiem i pomidorami, co ty na to? – spytała, przysiadając na jego kolanie. 
-Tak, chętnie.  
Wstała i zaczęła krzątać się po kuchni, nucąc pod nosem jakąś piosenkę lecącą w radiu. On natomiast nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w jeden punkt. Gdy się ocknął, spojrzał na dziewczynę. 
-Mańka? 
-Hmm? – wymruczała, nie zaprzestając gotowaniu. 
-Kim był ten chłopak, który wczoraj cię odprowadził?  
*
Dobry wieczór.
Powiedzcie mi, ale tak szczerze, czy jest sens to kontynuować?